środa, 26 listopada 2014

"Rozstania bez powrotów..."

  5 października zmarła Ania Przybylska. Media, te stare jak i te nowe, przez kolejnych kilka dni zdominowane były informacjami na temat śmierci młodej, polskiej aktorki. Niewątpliwe dla coraz bardziej stabloidyzowanych środków masowego przekazu był to temat niemal "idealny". Po zawziętej walce z chorobą nowotworową lubiana przez rzesze Polaków, atrakcyjna aktorka odchodzi zostawiając życiowego partnera i trójkę dzieci. Niespełna kilkanaście godzin w odległym Paryżu umiera Igor Mitoraj. "Kto?" - zapewne zapyta wielu.... W mediach pojawiają się skąpe informacje na temat tego wybitnego polskiego rzeźbiarza, podawane właściwie tylko ze względu na dziennikarski obowiązek.
  Nie ujmując nic Ani Przybylskiej, trzymając się łacińskiej sentencji "De mortuis, aut bene, aut nihil"- jej wkład w polską kulturę nie był zbyt duży... Mitoraj osiągnął absolutne szczyty. Jako genialny samouk wystawiał swoje silnie odwołujące się do antycznej tradycji, monumentalne rzeźby w wielu prestiżowych galeriach świata, a część z nich stała się trwałym elementem miejskich pejzaży.
  Każdy posiadający nawet najmniejsze pokłady empatii został zasmucony śmiercią młodej Ani Przybyslkiej, ale kto na chociaż na  chwilę zadumał się nad Mitorajem, o ile w ogóle dowiedział się o odejściu artysty? Twórca ten wpisuje się na niekrótką listę osób, których geniusz okazał się zbyt duży jak na możliwości polskiego społeczeństwa. Gorzka, ale prawdziwa diagnoza. Czasami warto w gąszczu informacji poszukać tych wartościowych nieco dłużej i może odkryć i docenić "sobie nieznanego", wielkiego człowieka?
   R.I.P Igorze.....

                                                               "Eros Bendato", Kraków